Jestem dość wrażliwa na słowa: mam pecha, nie udało się, zawsze mam pod górę, nic mi nie wychodzi. No samo nie wyjdzie. Bo życie to nie pestka rzucona na glebę i nie ma co czekać aż urośnie z niej baobab.
Budujemy sobie poczekalnię, w której siedzimy aż będziemy mieć więcej czasu, przychylne wiatry, aż schudniemy, aż zmądrzejemy, aż więcej zaczniemy zarabiać, aż będzie dobry moment. Też siedziałam w takiej poczekalni aż odkryłam, że w ogóle nie otwierają się w niej drzwi. Z właściwym sobie rozmachem wstałam, kopnęłam w nie mocno i wyszłam. Na zimno, na wiatr, na grad, na burzę. Czy wierzyłam w pecha? Nie. Wierzyłam, że jak mi zimno muszę się ubrać. I iść dalej. Idę tak już parę ładnych lat i czasem słońce, czasem deszcz, ale w trakcie wyprawy dorobiłam się i czapki i rękawiczek i parasola. I skórę mam twardszą i parę zmarszczek, bo kremów z filtrem nie używałam. I patrzę na siebie sprzed tych kilku lat i myślę sobie, że chyba byłam martwa. Spotykam czasem ludzi ze swoja poczekalnią przyczepioną do pleców jak muszla ślimaka i dziwię się, że wciąż powtarzają to samo – ja to mam pecha, nie to co Ty. I lepią te swoją chmurę gradową z przekonań, z wdruków i kodów w swej głowie jak to już z niego nic nie będzie. Bo lepsza praca to tylko po znajomościach, bo żeby gdzieś pojechać to trzeba mieć kupę kasy, a mąż to Ci się trafił dobry, mój mniej, ale przynajmniej mnie nie bije.
Jak siedzisz w poczekalni i nie masz odwagi wyjść w nieznane to możesz jeść to co Ci się trafi. Nie polujesz, nie wybierasz.
Odpowiedni moment. Tajemnicą poliszynela jest, że takowy nie istnieje. Na wyjście ze strefy komfortu nie ma odpowiedniego momentu, bo na tym polega wyjście ze strefy komfortu – nie czujesz się najlepiej i masz opory. I zawsze znajdą się myśli sabotujące Twój rozwój, Twój ruch ku przyszłości mówiące – tutaj przynajmniej wiesz jak jest, tutaj znasz każdy kąt i może nie jest najlepiej, ale piekiełko do którego masz mapę lepsze od nieba bez drogowskazu.
Rozwój boli. Zmiany bolą. Łatwiej zrzucić ciężar odpowiedzialności na ślepy los niż powiedzieć – nie chce mi się wstawać o 5 rano, żeby uczyć się angielskiego i znaleźć lepszą pracę. Nie chce mi się gotować jedzenia do pracy, by zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na weekendowy wyjazd. Nie chce mi się pracować nad relacją w domu bo mam opory przed mówieniem o swoich uczuciach. Nie chce mi się iść pod wiatr, tak naprawdę to miło mi i przytulnie w tej mojej poczekalni. Wolę zaparzyć herbatę i patrzeć na rozkład jazdy. Może jakiś znajomy pomacha mi z pociągu a ja pomyślę – ten to ma szczęście.
-
Asia – smakibiegania
-
Marzena Kud/Fitspirit
-
-
Justyna Głębocka
-
Marzena Kud/Fitspirit
-
-
Celina z Celownik.net
-
Marzena Kud/Fitspirit
-
-
Lifestylerka
-
Marzena Kud
-