To zdanie najbardziej utkwiło mi w pamięci po przeczytaniu książki Adele Faber i Elaine Mazlish Wyzwoleni rodzice Wyzwolone dzieci. Twoja droga do szczęśliwej rodziny . Autorki poświęcają sporo uwagi potrzebom rodziców i umiejętności harmonijnego zaspokajania potrzeb zarówno rodziny jak i swoich. Jak się zapewne domyślacie kluczem do równowagi jest zadbanie w pierwszej kolejności o siebie. To tak jak z miłością – żeby otworzyć się na drugiego człowieka, trzeba przede wszystkim pokochać siebie. Żeby szanować innych trzeba mieć szacunek dla własnej osoby. Przykłady można mnożyć, publikacje na ten temat również, ale jak to wygląda w praktyce? Gdzie nasze potrzeby, kiedy wracamy zmęczeni z pracy, a tutaj trzeba dzieciom obiad podać, pomóc w lekcjach, przygotować listę zakupów, żeby rano mieć co włożyć do garnka, włączyć pranie i jeszcze w tym wszystkim wykazać się ogromną uważnością na drugiego człowieka- Męża, Dzieci.
Jeszcze strój Minionka
A wieczorem, mimo marzeń o gorącej kąpieli dla stóp z dodatkiem lawendy, czytamy z zapartym tchem Lokomotywę Tuwima, sami sobie się dziwiąc, jakie pokłady oratorstwa w sobie mamy. Układamy tory i stację z klocków dla wszystkich pojazdów wysypanych z każdego możliwego pudełka, z wdziękiem Czubówny naśladując odgłosy traktora, koparki, wyścigówki i karetki jednocześnie. Pomagamy zrozumieć ułamki i w tym celu kroimy owoce, warzywa i naocznie uświadamiamy swoją pociechę, ile to jest połowa, a może dwunasta część ogórka. Zjadamy go w międzyczasie choć miał leżeć na naszych opuchniętych oczach i przypominamy sobie, że za dwa dni nasza pociecha ma przynieść do szkoły autorską baśń na konkurs Andersena. Acha, i jeszcze poćwiczyć czas. Tak, czas, godziny, minuty, sekundy na tekturowym zegarze. I zdaje się, że na piątek trzeba uszyć strój Minionka.
Ogórek zamiast miłości
Leżymy potem z Małżonkiem/Małżonką obok siebie trzymając się delikatnie za rękę i śmiejmy się, że nasza namiętność jest teraz jak ten ogórek. Zjadamy ją w dzień w kawałkach, aż wieczorem zostaje ta jedna dwunasta i nie chce nam się już po nią sięgać. I jak tu dbać o swoje potrzeby? Przecież nie powiem synkowi, że nie pomogę mu w lekcjach, bo właśnie napadła mnie migrena stulecia. Albo nie ułożę do snu, bo chcę poczytać kryminał a nie Tuwima.
Potrzeba czy zachcianka
Autorki mówią, że kluczowe jest rozróżnienie potrzeby dziecka od tego czego chce. Zjedzenie obiadu, odrobienie lekcji, przytulenie jest na pewno jego potrzebą. Ale chęć wyjścia na dwór zamiast zabawy w domu – to jest to czego ono chce. I pytanie czy rodzic może mu to zapewnić bez wielkiej szkody dla siebie. Bo jeśli źle się czuje, jest chory albo ledwo stoi na nogach, to ma zupełne prawo odmówić. I powiedzieć tak najprościej na świecie: Kochanie, dzisiaj źle się czuję i zostaniemy w domu. Możemy się pobawić klockami, a jutro pójdziemy na dwór. Działanie wbrew sobie powoduje nasze zmęczenie, frustrację, a widok naszej wykończonej twarzy – poczucie winy u dziecka- a to nie działa konstruktywnie na psychikę najmłodszych.
To Ty masz czas na fryzjera?!
Rodzice mają prawo mieć wieczór dla siebie, mają prawo wyjść do kina. Mama ma prawo wyjść do fryzjera i kosmetyczki, poczytać gazetę. Zawsze mnie raduje widok zadbanej i uśmiechniętej mamy z wózkiem. Mamy cieszącej się ze wspólnej zabawy w piaskownicy. Mamy, która dba o czas dla siebie, żeby z miłą chęcią na 100% spędzić czas z dzieckiem, kiedy z nim jest. Trochę jeszcze pokutuje u naszych mam takie przeświadczenie, że jak się ma dziecko to należy się całkowicie poświęcać, nie mieć dla siebie czasu, a pierwszych kilka lat w życiu dziecka poświęcić tylko na gotowanie, pranie, usypianie, wydawanie obiadów. Sama pamiętam zdziwione pytania ciotek – to Ty masz czas na fryzjera? Ano mam, Tata potrafi się zająć dzieckiem 2 godziny. Byłaś na panieńskim jak on miał 6 tygodni? Ano byłam – wróciłam przed pierwszą i zdążyłam na karmienie. Kiedy Ty się malujesz? Kiedy śpi, bawi się albo maluje się razem ze mną. I tak dalej, i tak dalej.
Byłam Królową Matką, od której kondycji zależy stan całego ula, siłą która scala życie. I biada nam wszystkim, jeśli potrzeby królowej są lekceważone. Już samo oddawanie się takim rozmyślaniom wpłynęło na moje zachowanie. Kiedy dawniej koncentrowałam się na własnych potrzebach, czyniłam to w duchu przekory, jak gdybym chciała powiedzieć – Ja też jestem człowiekiem. Też mam swoje prawa. Kiedy teraz chroniłam własne potrzeby, czułam spokojną pewność. To co robię, służy mnie, im, nam wszystkim.”[i]
Twoja kondycja to kondycja całego ula
Czego uczą się nasze dzieci, kiedy chronimy nas samych? Że też mogą się chronić. Że asertywność to nic złego. Że kiedy ktoś zapyta Twoją córkę, czy zrobi coś na co nie ma ochoty – odpowie, że nie, bo nie ma na to ochoty. Że kiedy ktoś zapyta Twojego syna, czy nie zwinie się dzisiaj z lekcji – odpowie, że dzisiaj nie, bo akurat geografia go interesuje.
Dzieci nie uczą się życia w teorii. W pewien sposób są naszym zwierciadłem. Uczą się dbać o siebie, szanować się, żyć w poczuciu własnej wartości od nas samych. A od kąsającej Królowej ula na pewno przyjemniejsza jest Niezależna, Opiekuńcza Królowa Matka.
[i] Faber A., Mażlish E.: Wyzwoleni rodzice. Wyzwolone dzieci. Twoja droga do szczęśliwej rodziny. Poznań 1997, s. 141
-
BlogMatki.pl
-
Marzena Kud
-
-
Fistaszkowe Love
-
Marzena Kud
-
-
Madame Giussani
-
Marzena Kud
-
Madame Giussani
-
-
-
Kobietapo30
-
Marzena Kud
-
-
Agnieszka Ilnicka
-
Marzena Kud
-
-
Kasia Wawrzycka
-
Marzena Kud
-